Break

Break

Music

piątek, 8 sierpnia 2014

Nie samym tańcem tancerz żyje.





Siemacie!
Od razu na wstępie pragnę napisać, że tańczę kilka miesięcy i nie uważam się jeszcze za jako takiego "tancerza", lecz tytuł, który wymyśliłem bardzo mi się spodobał (tak wiem, to dziwne :D). 
Lecz wracając do głównego wątka. Wczoraj dostałem propozycję pojechania na narty wodne. Są wakacje, więc jak tu nie skorzystać. Była to moja pierwsza i mam nadzieję, że nie ostatnia przygoda z tzw. wakeboarding'iem. O 12:00 wraz z kolegą i jego tatą wyjechaliśmy z rodzimego miasta i ok. 40 min później podziwialiśmy Ostródę. Zaraz po przyjeździe poszliśmy nad jezioro, żeby wypożyczyć sprzęt. Na nasze nieszczęście, wszystkie narty i deski zostały wypożyczone. Nie mając co robić, poszliśmy obserwować ludzi mających więcej szczęścia od nas. Byliśmy ciekawi, czy jest to trudne, tak jak wygląda, że jest. Większość osób nie przepłynęła nawet 5 m i już uderzała twarzą w taflę wody. Tylko nieliczni, robili 1 lub więcej kółek bez wywrotki. 
Po godzinie zobaczyliśmy tatę kolegi, niosącego deskę. Uradowani ustaliliśmy kto jedzie pierwszy. Padło na mnie. Ubrałem kapok, założyłem kask i buty przymocowane do deski. Czekałem na swoją kolej. Kiedy usłyszałem, że zaraz będzie moje 5 min, chwyciłem to, co miało ciągnąć mnie przez jezioro. Wystartowałem. Wtedy poczułem przypływ adrenaliny i czułem, że żyłem. Niestety czułem to tylko 2 m. Drugi skok zakończył się podobnie z wyjątkiem tego, że uderzyłem głową w deskę lub wodę ( nie pamiętam :D) i przez chwilę leciała mi krew z nosa. Na szczęście kolega nie był lepszy i też rąbnął o wodę po 2-3 metrach. 
Przez blisko 2 godziny walczyliśmy na deskach z żywiołem, a pod koniec oboje umieliśmy jechać ok. 10 m.

dobra zabawa + dzisiejsze zakwasy = niezapomniany dzień

Chcę jeszcze tylko dodać, że dziewczyny z Ostródy są na prawdę interesujące i warte poznania ;).
Peace!

sobota, 2 sierpnia 2014

Dance Central 3

Cześć i czołem! 
Wczoraj dostałem sms'a od kolegi, że zaprasza mnie i kilku znajomych do siebie. Tak sobie pomyślałem, że czemu nie i ok. 21:00 stałem pod jego domem.

Gdy mnie zobaczył od razu wspomniał o nowej grze na XBOX'a. Zaciekawiony poszedłem do salonu i moim oczom ukazało się otwarte pudełko gry "Dance Central". Jako, iż nie mam własnej konsoli, natychmiastowo chciałem włączyć grę i muszę przyznać, że nie mogłem się oderwać przez parę godzin.

Tańczyliśmy ze znajomymi do ponad 40 piosenek! Dawno się tak nie naśmiałem i nie wymęczyłem. Oczywiście ktoś może sobie pomyśleć, że co to za taniec przed ekranem, że tego nie można nazwać prawdziwym tańcem, lecz każdej takiej osobie gorąco polecam sprawdzić się w takiego rodzaju aktywności. W sumie polecam to każdemu, ponieważ zabawa jest rewelacyjna.

Chciałbym jeszcze wspomnieć, że piszę konkretnie o tej wersji, ponieważ w taką grałem. Ten post nie ma na celu namówienia Was na kupno tejże gry. Po prostu dzielę się z Wami swoimi odczuciami ;). Jeżeli grałeś w podobną grę, napisz koniecznie! Pozdrawiam i lecę na obiad :D.

piątek, 1 sierpnia 2014

Początek.

Może na początek napiszę coś o sobie. Nie będę podawał swojego imienia, przynajmniej na razie :). Mam 17 lat, chodzę do liceum i tak jak większość moich rówieśników zaczynam zastanawiać się co chcę robić w życiu i jak się ono potoczy. Próbuję swoich sił w wielu dziedzinach, żeby zobaczyć w czym jestem dobry i co sprawia mi przyjemność. Próbowałem dosłownie wszystkiego. Gra w nogę, w kosza, siatkę, występowanie w teatrze, jazda na deskorolce i wiele innych. Oczywiście lubię robić wszystkie te rzeczy, jednak nie wiążę z nimi przyszłości i spędzanie chociażby 2-3 godzin dziennie na tych czynnościach po prostu mnie męczy.
Natomiast od zawsze czułem przypływ adrenaliny, kiedy widziałem ludzi robiących wręcz niesamowite dla mnie rzeczy w rytm muzyki. Gdy miałem okazję oglądałem filmy taneczne i wyobrażałem sobie, że to ja gram tam główną rolę. Niestety w dzieciństwie byłem bardzo nieśmiały i uważałem, że chodzenie na zajęcia jest dla dziewczyn oraz że rówieśnicy mnie wyśmieją.
Minęło parę lat i postanowiłem zostać samoukiem. Na pierwszy ogień poszedł popping. Miałem wtedy bodajże 15-16 lat. Wszystkich materiałów szukałem w internecie. Niestety nie miałem motywacji i szybko rezygnowałem z codziennych ćwiczeń. Uznałem, że jest to coś co chciałbym robić, lecz czułem niedosyt. Chciałem robić rzeczy, na których widok ludziom przychodziłoby do głowy tylko jedno słowo, wow :D.
Zacząłem tańczyć break'a. Najpierw Six Step, Indian Step, Turtle Frezze i jakoś to szło. Na szczęście około pół roku później w moim mieście zaczęły odbywać się zajęcia z bboying’u. Namówił mnie na nie kolega i od 2 miesięcy regularnie tam uczęszczam. Nie ma porównania do nauki samemu w domu, a nauki pod okiem doświadczonego nauczyciela wraz ze znajomymi.
Obecnie katuję Windmill’a. Mam z nim pewien problem, ponieważ w wakacje nie ma zajęć, a samemu nie mam gdzie ćwiczyć, jednak się nie poddaję i będę opisywał Wam to, co sprawia mi trudności w tańcu, przez co jestem szczęśliwy oraz jak samemu się rozwijam.
Peace!